W przedszkolu jest dużo ważnych rzeczy, ale to o czym koniecznie powiedzieć trzeba to nasza kuchnia. W komorowskim przedszkolu wszytko gotujemy sami – zupki, kotleciki, a nawet pierogi. W każdym posiłku zamykamy dużo zdrowia i mnóstwo miłości i może dlatego wszytko co wychodzi spod rąk Pań kucharek znika w mgnieniu oka.
– A co robicie z niejadkami?
– Niejadki, niejadki – gdzieś słyszałam, ale nie znam
Fit szaleństwo
W piątek, jak to u nas w piątek, mięska nie zobaczysz. Za to na obiad – pierwszy raz w naszej kuchni, zagościły placki ziemniaczane – i to takie odchudzone (fit).
Do placów, jak to do placków, potrzebne są oczywiście ZIEMNIAKI. Ale od początku….
żeby nie było jak w dowcipie o mężczyźnie, który pod nieobecność żony głodował, bo każdy przepis zaczynał się od zdania „Weź czyste naczynie”, to takowe w naszej kuchni zawsze są :)
Kolejną rzeczą potrzebną do naszego „cud” obiadu to:
- Ziemniaki;
- Jaja;
- Jogurt;
- Sól;
- Szczypta oliwy.
Nasze ziemniaki, obrane i umyte, trzemy na jednolita masę, dodajemy jaja i doprawiamy do smaku:) Nie radzimy próbować surowych, chociaż takie eksperymenty praktykowaliśmy w naszej młodości :)
Tak przygotowana masę nakładamy …
nie, na żadna patelnię, bo przecież to placki fit, ale na odpowiednie blaszki i umieszczamy w naszym nowiutkim piecyku.
Został nam ostatni etap naszego kulinarnego wyzwania.
Czekanie, wyczekiwanie i oczekiwanie na końcowe fanfary.
I…. voilà
Końcowy efekt, że „palce lizać”.
Najlepszej są jednak już nie tak bardzo FIT, bo ze słodką śmietaną – najlepiej kremówką, ale nie przesadzajmy, albo z cukrem pudrem. Mniam.
Żeby jednak smakowały jak w przedszkolu, stoimy przed niemałym wyzwaniem.
TRZEBA NA POCZĄTEK OBRAĆ TRZY WIADRA ZIEMNIAKÓW.
Powodzenia:)